Na lotnisku w Houston zaczepia mnie młody chłopak i pyta dokąd lecę. Odpowiadam -" Las Vegas". Na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech i odpowiedź -" Las Vegas! Yeaah! Party hard!". To właśnie pierwsza myśl, która zawsze przychodzi do głowy myśląc o tym mieście.
Przez większą część lotu pod nami nie ma nic. I nagle pojawia się! Gigantyczne miasto na pustyni. Welcome to fabulous Las Vegas!
Jedziemy siedmiokilometrową Las Vegas Boulevard. Zaczęło się. Jestem jak małe dziecko - nie wiem na co patrzeć! Wszystko jest takie - barwne, jasne i nieprawdopodobne!
Cały świat w jednym mieście. Tutaj jest naprawdę wszystko! Każda rzecz przyciąga i kusi. Hotele są ogromne i luksusowe, restauracje zachęcają do wejścia. I to co najważniejsze - kasyna. Tu naprawdę można się zapomnieć! Elegancja, przepych - dokładnie zaplanowane tak, żeby się zatracić. Świątynia hazardu! Alkohol, wystrojone dziewczyny, euforia i złudna nadzieja na wielką wygraną.
Nie ma różnicy czy jest godzina 23 czy 7 rano. Wszystkie maszyny i stoły do gry są tak samo oblegane. Nie ma okien, nie ma zegarów więc skąd wiedzieć kiedy skończyć? Ale przecież o to właśnie chodzi.
Cudowne miasto, ale i miasto tandety w którym naprawdę warto się znaleźć!
Party hard ;) kocham to określenie :D
OdpowiedzUsuń